czwartek, 5 sierpnia 2010

Nieodebrane połączenie - średni

Drugi po demonicznej "Grze wstępnej" obraz enfant terrible japońskiej kinematografii, Takashiego Miike, na naszych ekranach. "Nieodebrane połączenie" to kompromis między oczekiwaniami masowej widowni i wynaturzoną wyobraźnią twórcy znanego z umiłowania krwi i perwersji. Zaczyna się jak filmidło z osiedlowej wypożyczalni wideo - giną skośnookie studentki, których komórki niespodziewanie odtwarzają nagrania z przyszłości. Kiedy główna bohaterka, Yumi, dostaje pocztę głosową z własnym przedśmiertnym krzykiem, musi w ciągu 16 godzin rozwikłać zagadkę szerzącej się śmierci przez GSM. Dalej jest typowo. Gdzieś w połowie "Nieodebrane połączenie" zbacza jednak z wyjeżdżonych torów miejskiej legendy (patrz. "Krąg") i obiera kurs na niepokojącą twórczość chorego umysłu. W warstwie fabularnej dostajemy tu wprawdzie proste i przewidywalne wyjaśnienie - za telefonicznymi egzekucjami kryje się kolejne sfrustrowane widmo. Ale ponure retrospekcje dziecięcych traum Yumi i fachowe przypisy z psychologii to tylko zwodnicza strategia reżysera, który co rusz wpuszcza widza w maliny. Pełne zakrętów śledztwo prowadzi dziewczynę do toczonej przez robale i patologie rodziny niemej sierotki z torebką pełną landrynek. Kiedy jednak wydaje się, że odkryliśmy poszukiwanego trupa z telefonem, z przysłowiowej szafy wyskakują kolejne zwłoki. Na koniec tej filmowej nekrolatrii Miike raczy nas radosną piosnką o tym, że każdego czeka inne niebo. Nie wiadomo co w tej wizji działa silniej: groza czy uczucie dezorientacji, ale efekt jest mocny. I, co tu dużo mówić, zdrowo wali po głowie.


Reżyseria: Takashi Miike
Obsada: Kou Shibasaki, Kazue Fukiishi
Prod. Japonia 2003, premiera 31 marca 2003



Publ. marzec 2006 Aktivist, emisja 20.30 2010-08-06 HBO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz